poniedziałek, 16 lipca 2012

Moja dusza

Dzisiaj opowiem Wam o moim ostatnim przeżyciu. Dla jednych może wydać się niczym szczególnym dla mnie było czymś niesamowitym. Przeczytajcie moją "mistyczną" przygodę która zaczęła się tak:
Podczas ostatniego pobytu w Krakowie w okolicach Tyńca jak co dzień rano wstałam by pobiegać. Był świt, mgły unosiły się nad łąkami a pobliskie pagórki zapraszały mnie do odwiedzin. Takie bieganie jest cudowne bo oczyszcza, dostarcza pozytywnej energii, ładuje akumulator na cały dzień i przede wszystkim odpręża mnie. Tego dnia przebiegłam około 10km ale jak nigdy nie czułam zmęczenia, nogi same mnie niosły przed siebie aż dotarłam do opactwa Benedyktynów w Tyńcu.  Przekraczając bramę klasztoru zaczęłam przenosić się w inny wymiar. Czułam przypływ mocy, dookoła wszystko było takie czyste i nienaruszone.
Pamiętam jak byłam dziewczynką i zwiedzałam ten klasztor podczas szkolnej wycieczki już wtedy zrobił na mnie ogromne wrażenie. Poznałam wtedy Ojca Leona to on przeniósł nas w magiczny świat wiary i zaciekawił tym miejscem. I tak po kilkunastu latach trafiłam ponownie w te cudowne miejsce. Odwiedziłam kościół w którym odbywała się akurat Msza Święta odprawiana przez 10 mnichów ubranych w czerwone habity, wśród nich cudowny Ojciec Leon oraz kilkunastu braci w swoich ciemnobrązowych suknach. Kiedy śpiewali zgodnym chórem ich głosy uspokajały moją duszę. To było niesamowite przeżycie, ogarniał mnie spokój, pierwszy raz w życiu rozumiałam siebie, swoje potrzeby i swoje cele.  Po mszy udałam się taras widokowy gdzie o 7 rano do życia budził się Kraków. Nad Wisłą jaskółki zataczały koła a ja mogłam nieustannie patrzeć na ten piękny świat. Życzę wszystkim takich chwil, takiej świadomości samego siebie. 

 zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Opactwa Benedyktynów Tynieckich.

Pozdrawiam

niedziela, 8 lipca 2012

Szczypta miłości na talerzu

Ten tydzień był niesamowity. Spotkało mnie w nim tyle pozytywnych emocji o których istnieniu nawet nie śmiałam myśleć. Pielęgnuję te szczęście - niech trwa jak najdłużej. 
Dzisiaj przedstawiam wam sałatkę, którą zrobiłam dla mojego cudownego męża. Jest typowo męska z wędzoną szynką i grzankami. Zawsze kiedy gotuję myślę o osobie dla której powstaje danie i zawsze dodaję szczyptę miłości -wtedy najlepiej smakuje. Spróbujcie sami zobaczycie jak jest pysznie:)








Składniki:
kilka liści sałaty rzymskiej
1 pomidor
1/2 papryki żółtej
ogórek kiszony
cebula
zielona cebulka
feta
zioła: kolendra, tymianek
jogurt
kilka plastrów szynki Szwarcwaldzkiej
kilka kromek chleba
masło
oliwa
sól i pieprz



reszta przepisu jak tylko się obudzę:)

tak jak obiecałam podaje przepis:

1. liście sałaty rzymskiej szarpię i układam na talerzu.
2. na sałatę układam pokrojoną w kostkę paprykę, ogórka, ćwiartki pomidora oraz kostki fety
3. ozdabiam piórkami cebuli
4. przyprawiam pieprzem i solą
5. Na patelni zarumieniam pokrojony w kostkę chleb oraz na drugiej szyneczkę
6. Sałatkę ozdabiam grzankami, szynką i świeżą zieloną cebulką oraz ziołami.

Do sałatki podaje dip jogurtowy przygotowany z :
jogurtu 150g, ząbku czosnku, dużej ilości ziół: koperek, mięta, tymianek oraz przepraw soli i pieprzu do smaku. Wszystko razem mieszam i polewam sałatkę.

Smacznego:)

czwartek, 5 lipca 2012

MasterChef - jestem w 100:) hurrra

Ahhhhh co to był za dzień. 
Zaczęło się we wtorek od telefonu -  sympatycznej Asi - która poinformowała mnie o przejściu do kolejnego etapu MasterChef. (trochę wątpiłam że zadzwonią:))
Ależ ja się ucieszyłam:))))))))))) 
Poczułam się wyjątkowo:) tym bardziej, że dowiedziałam się iż kolejnego dnia spotykamy się razem u nas w domu i kręcimy krótki reportaż. W środę rano w powietrzu czuć było stres, jak się później okazało zupełnie niepotrzebnie.
O 8.30 rano przyjechała ekipa "wspaniałych" - dosłownie wspaniałych - czyli trzech przesympatycznych, ciepłych, młodych i twórczych ludzi z którymi od razu złapaliśmy kontakt.  Podziwiamy ich za ich ciężką pracę, pomysły i to w jaki sposób pracują - pełen profesjonalizm. Uśmiech Asi - Pani reżyser mam cały czas przed oczami, niesamowita osoba. Dzięki niej kamera mnie nie przerażała:)
Jeszcze raz Wam dziękuję za wspaniałą przygodę - mam nadzieję że jeszcze trochę potrwa.
Dzień ten był pełen pozytywnej energii, ludzi - był niezapomniany:)
Tym czasem trzymajcie za mnie kciuki w piątek od godziny 10 - zobaczymy czy przejdę kolejny etap.
Obym oczarowała swoją potrawą jury. 
Pozdrawiam gorąco:) i przesyłam wam wielki uśmiech

o wszystkim będę się też starała informować na moim funpage'u - kliknij TUTAJ 








Jeszcze raz pozdrawiam:)


wtorek, 3 lipca 2012

Deser z tymiankiem

Uwielbiam ten stan kiedy wszystko dookoła jest na swoim miejscu  i można robić to co się lubi.  Tak powstał niezwykły letni deser ze świeżym tymiankiem (oczywiście prosto z mojego zielnika) który orzeźwił nam tropikalną niedzielę. 
Te pyszne cudo to mus panna cotta o kokosowej nucie na czekoladowym spodzie oraz gotowanym w syropie mango zalanym galaretką cytrynową z tymiankiem. Niesamowite połączenie smaków musicie spróbować.
Za przepis dziękuję niezastąpionej Asi z Kwestii Smaku.

Składniki:
• 2 czubate łyżeczki żelatyny w proszku (1 łyżeczka = 5 ml)
• 330 ml mleka kokosowego
• 250 ml płynnej śmietanki kremowej 30% + 1 łyżka do spodu z herbatników
• 1 czubata łyżka cukru wanilinowego lub 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
• 1/2 szklanki białego cukru
• 250 g czekoladowych herbatników (np. Oreo)
• 70 g masła
• galaretka o smaku cytrynowym (1 opakowanie, 75 g)
• 1 duże świeże mango gotowane w syropie *
• listki z kilku gałązek świeżego tymianku


Przygotowanie:

1. Kwadratową formę o boku 20 cm (lub okrągłą o średnicy 20 cm) posmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia (papier ma wystawać powyżej formy). 
2. Żelatynę wymieszać z 2 ciepłej łyżkami wody, odstawić.
3. Do rondelka wlać mleko kokosowe, śmietankę kremową, wsypać cukier wanilinowy i biały cukier. Mieszając podgrzewać na małym ogniu aż cukier się rozpuści. Dodać namoczoną żelatynę i mieszając dalej podgrzewać przez około 2 - 3 minuty aż cała żelatyna się rozpuści (masa nie musi być bardzo gorąca). Odstawić z ognia i całkowicie ostudzić.
4. Herbatniki (bez masy ze środka!) pokruszyć na proszek, wymieszać z roztopionym masłem oraz 1 łyżką śmietanki kremówki. Wyłożyć na spód foremki, ugnieść i wyrównać powierzchnię. Wstawić na pół godziny do lodówki. 
5. Ostudzoną i tężejącą białą masę wylać na spód z herbatników i wstawić do lodówki do zastygnięcia na około 2 godziny.
6. Przygotować galaretkę zgodnie z instrukcją na opakowaniu i dokładnie ostudzić. 
7. Na stężałej masie ułożyć pokrojone owoce z syropu, zalać tężejącą galaretkę, posypać listkami tymianku i wstawić do lodówki do całkowitego stężenia (około 2 - 4 godziny). Kroić na kwadraty. 

Jak zrobić mango w syropie?
* Mango obrać, obkroić miąższ wokół pestki, włożyć go do małego rondelka, wsypać 1/3 szklanki cukru, wlać sok z połowy cytryny i dolać tyle wody, aby prawie całe owoce były nią przykryte. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować pod przykryciem przez 20 minut. Wyjąć owoce z syropu i po ostudzeniu pokroić na paski. Syrop wykorzystać na kompot. Zamiast mango można też użyć gruszki ewentualnie owoców z puszki np. brzoskwiń. Można też użyć dżemu z kawałkami owoców (np. z ananasem, mango, marakują).




Pozdrawiam:)



drukuj